, AKADEMIA WAMPIRÓW 02 - W SZPONACH MROZU - MEAD RICHELLE, notatnik, Akademia wampirów 

AKADEMIA WAMPIRÓW 02 - W SZPONACH ...

AKADEMIA WAMPIRÓW 02 - W SZPONACH MROZU - MEAD RICHELLE, notatnik, Akademia wampirów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Akademia WampirówCzęć IIW szponach mrozuTłumaczenie nieoficjalne by chomiki:* Szazi* Avanne* Ginger_90* Tasia2902* Pannalawenda* DevilishSmileKorekta, poprawki chomik:* La_ChupacabraPrologRzeczy martwe nie zawsze takie pozostajš . Wierzcie mi. Wiem to.Na ziemi trwa wycig wampirów, dosłownie martwy wycig.Mówiš na nich strzygi i jeli nie masz jeszcze o nich koszmarów to uwierz powinieneje mieć. Sš szybcy, silni i zabijajš bez zawahania i litoci. Sš również niemiertelni. Jeli ktochce ich zniszczyć to gówno mu z tego wychodzi.Można to zrobić tylko na trzy sposoby: cišć im głowy, wbić srebrny pal w serce lubpodpalić.Żaden sposób nie jest łatwy, ale lepsze to niż nic.Oczywicie sš też dobre wampiry chodzšce po tej ziemi. Nazywajš je morojami. Sšżywi i posiadajš niesamowitš moc władania magiš czterech żywiołów: ognia, ziemi, wody ipowietrza ( No dobra większoć morojów może to robić - ale o tym póniej).To byłaby potężna broń, jednak moroje mocno wierzš, że ich magia ma służyćpokojowi.To jedna z ich najważniejszych zasad. Moroje sš też silni i szczupli, oraz sš w stanieprzetrzymać nie duża dawkę promieni słonecznych. Majš jednak też nadludzkie cechy, któredotyczš się wzroku, słuchu i zapachu.Oba rodzaje potrzebujš krwi. To włanie robiš wampiry, domylam się. Moroje niezabijajš ludzi tylko trzymajš ich obok siebie. Wród tych ludzi sš tylko ci którzy chcšoddawać małe iloci krwi dla nich. Ofiary te sš dobrowolne gdyż ukšszenie wampira ma wsobie endorfiny. W większych dawkach ludzie uzależniajš się od tego. Wampirzy ćpuni.Lepsze jest jednak to co robiš moroje niż strzygi. One zabijajš i jeszcze na dodatek tosprawia im przyjemnoć.Jeżeli moroj zabije jakiego człowieka w trakcie posilania się to automatycznie stajęsię strzygš. Strzygi mogš też być stworzone siłš. Jeli strzyga napije się krwi ofiary, a potemsama ofiaruje jej swojš krew... mamy nowš strzygę. To może spotkać każdego. Człowieka,moroja czy dampira.Dampir.Włanie tym jestem. Dampirem - pół człowiekiem, pół morojem. Lubię myleć, żedostalimy najlepsze cechy obu ras. Jestem silna i wytrzymała jak człowiek. Mogę wychodzićna słońce kiedy tylko chcę. Ale jak moroje mam dobre zmysły i jestem szybka. Skutek jesttaki że dampir robi za ochraniarza. Jestemy nawet nazywani stróżami.Przeżyłam szkolenia, które pozwalały nam chronić morojów przed strzygami. Mamcały komplet specjalnych kursów i praktyk, które biorę w Akademii więtego Władimira,prywatnej szkole dla morojów i dampirów. Wiem jak używać wszystkich rodzajów broni imogłabym nawet ładnie wysadzić jaki lšd. Przebiłam w tym naprawdę wielu kolesi z mojegoi nie tylko z mojego kursu.Dampir dziedziczy wszystkie rodzaje, wielkich cech, jest jedna rzecz, której niedostalimy. Dampiry nie mogš miej dzieci z innym dampirami. Nie pytaj mnie dlaczego. Niejestem genetykiem albo czymkolwiek. W grę wchodzi tylko moroje i dampiry. Wiem, wiem -to jest zwariowane.Mylisz sobie będę miała dziecko z wampirem. Może będzie w trzech czwartychwampirem?. Nie koleżanko. Pół moroj i pół człowiek.Większoć dampirów powstaje z pary: ojciec moroj i matka dampir. Kobiety morojówmogš mieć tylko dzieci z morojami mężczyznami. To znaczy, że dużo morojów ma małeromanse z dampirkami. Kiedy takie zachodzš w cišżę zostajš wtedy same, bo piękna bajka siękończy. Dlatego tak mało jest strażników. Matki wolałyby raczej żeby to ich dziecistrzeżono.Skutkiem tego jest, że jedynie garstka chłopaków, no może czasami jaka dziewczyna, zostajšstrażnikami. Wybierajš ich inni strażnicy, którzy traktujš swojš pracę bardzo poważnie.Dampir jest potrzebny Morozowi, żeby pilnować jego dziecka. Mamy ich chronić. Była towręcz rzecz honorowa gdyż, nie okłamujmy się, strzygi sš złe. Ale jest moroj, którego chcęochronić bardziej niż kogokolwiek w wiecie: moja najlepsza przyjaciółka, Lissa. JestKsiężniczkš morojów. Moroje majš dwanacie królewskich rodzin i ona jest członkiem jednejz nich - Dragomir.Ale jest jeszcze co, co sprawia, że ona jest wyjštkowa i że łšczy nas nie tylkoprzyjań. Pamiętacie jak mówiłam że moroje władajš jednym z czterech żywiołów? Lissawłada jeszcze innym: mianowicie duchem.Powiedziałam wczeniej, że martwe rzeczy zawsze nie pozostajš całkowicie martwe.Dobrze, jestem jednym z ich. Nie bój się - nie jestem jak strzygi. Ale umarłam raz. (Niepolecam tego.) To zdarzyło się kiedy samochód, w którym jechałam, zboczył z drogi.Wypadek zabił mnie, rodziców Lissy i jej brata. Lissa użyła ducha, żeby mnie sprowadzić zpowrotem.Z tego jej daru wynikło wiele niebezpiecznych wypadków. W życiu mam jeszczejeden problem - Dymitr. Zakochałam się w złym palancie. Cóż taka prawda.Tak w ogóle nazywam się Rosemarie Hathaway mam 17 lat i chodzę do szkołyredniej. Ale hej, kto powiedział, że ona jest łatwa?Rozdział pierwszyNIE SĽDZIŁAM, ŻE MÓJ DZIEŃ może być jeszcze gorszy, dopóki moja najlepszaprzyjaciółka nie powiedziała mi, że może wariuje. Znowu.- Ja Co powiedziała?Stałam w holu jej dormitorium, pochylajšc się nad jednym z moich butów i gosznurujšc. Podniosłam głowę w górę, zerkajšc na niš przez gšszcz ciemnych włosówzasłaniajšcych pół mojej twarzy. Zasnęłam po szkole i musiałam pominšć użycie szczotki dowłosów, aby dotrzeć tu punktualnie. Platynowo blond włosy Lissy były gładkie i doskonałe,układajšc się na jej ramionach jak welon lubny, gdy patrzyła na mnie z rozbawieniem.- Powiedziałam, że mylę, że moje pigułki mogš już nie działać.Wyprostowałam się i strzšsnęłam włosy ze swojej twarzy. - Co to znaczy? - spytałam.Wokół nas, moroje pieszyły się w drodze na spotkanie z przyjaciółmi lub na kolację.- Czy zaczęła - ciszyłam głos. - Czy zaczęła znów używać swoich mocy?Potrzšsnęła głowš, a ja zobaczyłam w jej oczach mały przebłysk żalu. - Nie Czujęsię bliższa magii, ale wcišż nie mogę jej użyć. Głównie co ostatnio dostrzegam, to innerzeczy, wiesz Jestem teraz coraz bardziej przygnębiona. Nic jeszcze bliskiego do tego, cokiedy. - dodała szybko, widzšc mojš twarz. Przed tym jak uciekła się do pigułek, nastrójLissy był tak kiepski, że się cięła. - To po prostu niewiele więcej, niż było.- Co to sš te inne rzeczy, które dostrzegasz? Lęk? Urojenia mylowe?Lissa zamiała się, nie bioršc tego tak poważnie, jak ja. - Mówisz tak jakby czytałapodręczniki psychiatryczne.Rzeczywicie je czytałam. - Po prostu martwię się o ciebie. Jeli uważasz, że pigułkijuż nie działajš, trzeba to komu powiedzieć.- Nie, nie. - rzekła prędko. - Czuję się dobrze, naprawdę. One dalej działajš poprostu nie tak mocno. Nie sšdzę, że musimy już panikować. Zwłaszcza ty - przynajmniej niedzisiaj.Jej zmiana tematu się udała. Godzinę temu dowiedziałam się, że spotkam się dzisiaj zmoim kwalifikatorem. To będzie egzamin - czy raczej wywiad - przez który będš musieliprzejć wszyscy poczštkujšcy opiekunowie w Akademii więtego Władimira. Dzisiaj będępod uwagš opiekuna gdzie z poza miasteczka, który będzie zarzšdzał test dla mnie. Dzięki zainformację, chłopaki.- Nie martw się o mnie. - powtórzyła, umiechajšc się, Lissa. - Dam ci znać, jelibędzie jeszcze gorzej.- Dobrze. - powiedziałam niechętnie.Wystarczyło mi, że jest bezpieczna, choć, otworzyłam moje zmysły i pozwoliłamsobie naprawdę jš poczuć za porednictwem naszej psychicznej więzi. Mówiła prawdę. Tegoranka była spokojna i szczęliwa, niczym się nie martwiła. Ale, daleko w jej umyle, czułamciemny węzeł uczucia niepokoju. To nie zużywało jej, ani nic, ale tak samo czuła się kiedy,gdy dostawała napadów gniewu i przygnębienia. To tylko się sšczyło, ale mnie się to niepodobało. Nie chciałam go tam w ogóle. Próbowałam pchnšć w jej głšb lepsze uczucie dla jejemocji i nagle miałam dziwne doznanie dotknięcia. Obrzydliwego rodzaju uczucie chwyciłomnie, a ja wyszarpnęłam się z jej głowy. Mały dreszcz przebiegł przez moje ciało.- Dobrze się czujesz? - spytała Lissa, marszczšc brwi. - Wyglšdasz jak by miałazwymiotować.- Po prostu denerwuje się tym testem - skłamałam. Z wahaniem, ponowniewcišgnęłam się przez wię. Ciemnoci całkowicie zniknęły. Bez ladu. Może mimo wszystkonie ma nic złego w jej pigułkach. - Wszystko w porzšdku.Wskazała na zegar. - Nie będzie jeli wkrótce się nie ruszysz.- Cholera - zaklęłam. Miała rację. Szybko jš przytuliłam. - Do zobaczenia póniej!- Powodzenia! - zawołała.Pobiegłam przez cały kampus i znalazłam swojego mentora, Dymitra Belikova,czekajšcego obok Hondy. Jak nudno. Przypuszczałam, że nie mogę się spodziewać, naspodróżujšcych po drogach górskich Montany, Porsche, ale byłoby miło mieć cobombowego.- Wiem, wiem - powiedziałam, widzšc jego twarz. - Przepraszam za spónienie.Przypomniałam sobie wtedy, że zbliża się jeden z najważniejszych testów w moimżyciu, i nagle, zapomniałam o Lissie i jej prawdopodobnie nie działajšcych pigułkach.Chciałam jš chronić, ale to nie znaczy wiele dopóki nie skończę liceum i faktycznie stanę sięjej opiekunem.Dymitr stał tam, wyglšdajšc wspaniale jak zawsze. Masywny, murowany budynekrzucał długie cienie nad nami, niepokojšce jak wielkie zwierzę w mrocznym wietle witu.Wokół nas, nieg dopiero zaczšł padać. Patrzyłam na jasne, krystaliczne płatki łagodniedryfujšce w dół. Kilka wylšdowało i szybko stopniało w jego ciemnych włosach.- Kto jeszcze będzie? - spytałam.Wzruszył ramionami.- Tylko ty i ja.Mój nastrój szybko poskoczył z wesołego do ekscytujšcego. Ja i Dymitr. Sami. Waucie. To może być bardzo warte testu niespodzianki.- Jak daleko to jest? -milczšc, błagałam o to, żeby droga była naprawdę długa. Taka,która będzie trwała tygodnie. I wišzałaby się z noclegiem w luksusowym hotelu. Może bymyutknęli w zaspie, i tylko ciepł... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl