, ALYSON NOEL - Niesmiertelni 01 - Ever. 5fantastic.pl , paranormal romance 

ALYSON NOEL - Niesmiertelni 01 - ...

ALYSON NOEL - Niesmiertelni 01 - Ever. 5fantastic.pl , paranormal romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Alyson NöelEVERTABELA KOLOROW AURYCzerwony:energia, siła, złość, seksualność, namiętność, strach, ego.Pomarańczowy:samokontrola, ambicja, odwaga, rozwaga, brak woli,apatia.Żółty:optymizm, szczęście, mądrość, przyjaźń, niezdecydowanie, łatwośćmanipulacji.Zielony:spokój, uzdrowienie, współczucie, zwodniczość, zazdrość.Niebieski:uduchowienie, lojalność, kreatywność, wrażliwość, dobroć,zmienność nastrojów.Fioletowy:wysokie uduchowienie, mądrość, intuicja.Indygo:życzliwość, doskonała intuicja, poszukiwanie.Różowy:miłość, szczerość, przyjaźń.Szary:depresja, smutek, wyczerpanie, niski poziom energii, sceptycyzm.Brązowy:chciwość, egoizm, opór.Czarny:brak energii, choroba, bliska śmierć.Biały:idealna równowaga.Rozdział pierwszy- Zgadnij, kto to?Haven kładzie ciepłe, wilgotne dłonie na moich policzkach, a sczerniała krawędź jejsrebrnegopierścionka w kształcie czaszki zostawia ślad na mojej skórze. Mimo że mam zamknięte izasłonięte oczy, wiem, że zaraz zobaczę ufarbowane na czarno włosy z przedziałkiempośrodku,czarny lateksowy gorset włożony na golf (zgodny z zasadami ubierania się obowiązującymiwnaszej szkole), całkiem nową, sięgającą ziemi, czarną satynową spódnicę, która jednak majużdziurę na dole, tam gdzie Haven zaczepiła o brzeg swoich martensów, oraz jej oczy, którewydająsię złote, ale tylko dzięki żółtym soczewkom kontaktowym.Wiem też, że ojciec Haven wcale nie wyjechał „w interesach”, jak twierdził; że osobistytrener jejmamy jest bardziej „osobistym” niż „trenerem”, a młodszy brat zgubił jej płytęEvanescence, aleboi się do tego przyznać.Wiem to wszystko nie dlatego, że szpieguję czy podglądam Haven albo usłyszałam to odniejsamej. Wiem, bo czytam w myślach.– Pośpiesz się! Zgaduj szybciej, bo zaraz zadzwoni dzwonek! – mówi ochrypłym, szorstkimgłosem, jakby paliła co najmniej paczkę dziennie, choć przecież zaledwie raz w życiuspróbowałapapierosów.Waham się, myśląc o ostatniej osobie, z którą Haven chciałaby mieć coś wspólnego.– Britney Spears?– Fuj, spróbuj jeszcze raz! – Przyciska dłonie mocniej, nie mając pojęcia, że ja nawet niemuszęwidzieć, żeby wiedzieć.– Marilyn Manson?Śmieje się i zabiera dłonie, potem oblizuje kciuk i chce zetrzeć smugę na moim policzku,alepodnoszę rękę i ją ubiegam. Nie dlatego, że z obrzydzeniem zareagowałabym na jej ślinę (wkońcuwiem, że jest zdrowa), ale po prostu nie chcę, by znów mnie dotykała. Dotyk odsłania zbytwiele,niewyobrażalnie mnie męczy, dlatego staram się go unikać za wszelką cenę.Haven żartobliwie zarzuca mi kaptur na głowę, po czym próbuje zabrać mi słuchawki ipyta:– Czego słuchasz?Sięgam do tajemnej kieszeni przeznaczonej na iPod – podobne wszyłam do wszystkichbluz, żebyschować dość jednoznaczne białe kabelki przed nauczycielami – i podaję słuchawki,patrząc, jakoczy prawie wychodzą jej na wierzch.– Co to, do diabła? Już głośniej się nie da? I kto to w ogóle jest?Podaje mi jedną słuchawkę i do nas obu dociera Sid Vicious wrzeszczący coś o anarchii wZjednoczonym Królestwie. Prawda jest taka, że nie wiem nawet, czy Sid jest za, czy przeciw,ale naszczęście drze się wystarczająco głośno, by niemal zagłuszyć moje do granic wyostrzonezmysły.– Sex Pistols. – Wyłączam piosenkę i chowam odtwarzacz do tajnego schowka.– To jakiś cud, że w ogóle mnie słyszałaś. – Haven uśmiecha się i dokładnie w tej chwilirozlega siędzwonek.Tylko wzruszam ramionami. Nie muszę słyszeć, żeby wiedzieć. Choć oczywiście nie powiemtegogłośno. Żegnamy się, obiecując sobie spotkanie w przerwie na lunch, i przez cały kampusruszam wstronę klasy. Waham się, kiedy widzę w głowie, jak jakichś dwóch wyrostków podkrada siędoHaven, nadeptuje na rąbek jej długiej spódnicy i prawie udaje im się ją przewrócić. AlekiedyHaven odwraca się do nich i czyni dłonią znak zła (no dobra, to wcale nie jest znak zła,sama gowymyśliła) i spogląda groźnie swoimi żółtymi oczami, chłopaki natychmiast zostawiają ją wspokoju. Oddycham z ulgą, wchodzę do sali i wiem już, że za chwilę energia pozostała podotykuHaven zniknie.Idę na swoje miejsce z tyłu klasy, omijając torbę, którą Stacia Miller umyślnie postawiła minadrodze, i ignorując jej zwyczajowe obelgi, jakie mamrocze pod nosem. Ofiaaara! Siadam,wyjmujęz torby podręcznik, zeszyt i długopis, wkładam słuchawki do uszu, naciągam na głowękaptur istawiając plecak na pustym miejscu obok, czekam, aż pojawi się pan Robins.Pan Robins zawsze się spóźnia. Najczęściej dlatego, że między zajęciami lubi pociągać zeswojejsrebrnej piersiówki. A robi to, bo żona bezustannie na niego wrzeszczy, córka uważa go zapalanta,a on sam nienawidzi swojego życia. Dowiedziałam się tego pierwszego dnia w szkole, kiedynaszedłonie niechcący się spotkały, bo musiałam podać mu swoje podanie o przeniesienie. Teraz,kiedymuszę dostarczyć jakiś dokument, po prostu kładę go na krawędzi nauczycielskiego biurka.Zamykam oczy i czekam, grzebiąc palcami w kieszeni, by zmienić piosenkę Sida Viciousana cośspokojniejszego, delikatniejszego. Skoro jestem już w klasie, nie muszę aż tak głośnopuszczaćmuzyki. Chyba ten nauczycielsko-uczniowski porządek utrzymuje energię psychiczną natrochęniższym poziomie.Nie zawsze nazywano mnie wariatką. Kiedyś byłam normalną nastolatką. Taką, którachodzi naszkolne dyskoteki, kocha się w aktorach i uwielbia swoje blond włosy tak bardzo, że nieprzyszłobyjej do głowy związywać je w kucyk i chować pod wielkim kapturem. Miałam mamę, tatę,młodsząsiostrę Riley i piaskowego labradora Maślankę. Mieszkałam w ładnym domu w dobrejdzielnicy wEugene, w Oregonie. Byłam popularna w szkole i szczęśliwa. Nie mogłam doczekać siękolejnegoroku szkolnego, bo właśnie dostałam się do drużyny cheerleaderek. Czułam się spełniona itylkokoniec świata mógł mi przeszkodzić w jego zdobywaniu. I choć to ostatnie brzmi jak banał,okazałosię ironiczną prawdą.Tyle że znam to wszystko jedynie ze słyszenia, bo od czasu wypadku jedyne, co pamiętamwyraźnie, to umieranie.Doświadczyłam czegoś, co lekarze nazywają przeżyciem z pogranicza śmierci. Tyle że toidiotyczna nazwa. Nie było tam absolutnie żadnego „pogranicza”. Po prostu w jednej chwilisiedziałyśmy sobie z moją młodszą siostrą Riley na tylnym siedzeniu SUV-a naszego taty, zgłowąMaślanki na kolanach Riley i ogonem na moich, a w następnej wystrzeliły poduszki, zsamochoduzostał wrak, a ja obserwowałam to wszystko jakby z zewnątrz.Patrzyłam na pogiętą stal, potłuczone szkło, zgniecione drzwi, przedni zderzak spleciony wśmiertelnym uścisku z jakąś sosną, i zastanawiałam się, co poszło nie tak. Modliłam się, byreszcierodziny tak jak mnie udało się wydostać. Potem usłyszałam znajome szczeknięcie izobaczyłam, żerodzice, Riley i machająca ogonem Maślanka na przedzie idą sobie wzdłuż drogi.Ruszyłam za nimi. Na początku próbowałam biec, żeby ich dogonić, ale potem zawahałamsię izwolniłam kroku. Chciałam zostać na tym ogromnym polu pulsujących drzew i drżącychkwiatów,zamknąć oczy przed dziwną, oślepiającą mgłą, która lśniła i oblewała blaskiem wszystkodokoła.Obiecałam sobie, że zostanę tam tylko chwilę. I zaraz potem dogonię pozostałych. Ale kiedywkońcu spojrzałam w ich stronę, zobaczyłam tylko, jak się do mnie uśmiechają, machają iprzekraczają most. Sekundę później zniknęli.Zaczęłam panikować. Rozejrzałam się dokoła. Biegałam tam i z powrotem, ale wszystkowyglądałotak samo – jak ciepła, biała, błyszcząca, lśniąca, piękna, durna, niekończąca się mgła.Upadłam naziemię. Ogarnęło mnie zimno, zaczęłam się miotać, płakać, krzyczeć, przeklinać, błagać iskładaćobietnice, których – wiedziałam – nigdy nie dotrzymam.A potem usłyszałam jakiś głos.– Ever? Tak masz na imię? Otwórz oczy i spójrz na mnie.Powróciłam do świata żywych. Tam, gdzie czułam tylko ból, żal i piekącą ranę na czole.Spojrzałam na pochylającego się nade mną mężczyznę, w jego ciemne oczy, i wyszeptałam:– Jestem Ever.A potem znowu zemdlałam.Rozdział drugiChwile przed tym, zanim wchodzi pan Robins, zdejmuję kaptur, wyłączam muzykę izaczynamudawać, że czytam książkę. Nawet nie podnoszę wzroku, kiedy nauczyciel oznajmia:- Moi drodzy, to jest Damen Auguste. Właśnie przeniósł się tutaj z Nowego Meksyku.Damen,zajmij, proszę, wolne miejsce z tyłu klasy, obok Ever. Dopóki nie kupisz lektury, będzieszkorzystałz jej egzemplarza.Damen jest boski. Wiem to, choć nawet nie podnoszę wzroku. Kiedy podchodzi bliżej, całąuwagęskupiam na książce, bo i tak wiem już za dużo o moich kolegach z klasy. Dlatego dla mniekażdymoment błogiej niewiedzy to prawdziwy skarb.Jednakże według najgłębiej skrywanych myśli Stacii Miller, która siedzi kilka rzędówprzede mną,Damen Auguste jest absolutnie boski.Jej najlepsza przyjaciółka, Honor, zgadza się z tym wzupełności.. ze Stacią zgadza się także chłopak Honor, Craig, ale to zupełnie inna historia.- Cześć. – Damen siada na krześle obok, zrzucając przy okazji mój plecak, który z głuchymtąpnięciem spada na podłogę.Kiwam głową, nie podnosząc wzroku wyżej niż do czubków jego czarnych butów, lśniącychmotocyklowych butów bardziej w styluglamourniż gangu harleyowców. Butów, którezdecydowanie nie pasują do rzędów kolorowych sandałów wdzięczących się na zielonejszkolnejpodłodze.Pan Robins prosi, abyśmy otworzyli książki na stronie 133, co sprawia, że Damen pochylasięmiędzy ławkami i pyta:- Mogę zerknąć?Milczę, obawiając się jego obecności, ale przesuwam lekturę na środek, aż prawie spada zmojegostolika. A kiedy Damen przesuwa krzesło, jeszcze bardziej zmniejszając przestrzeń międzynami,umykam na krawędź siedzenia i chowam się pod kapturem.Śmieje się cicho, ale jako że wciąż na niego nie spojrzałam, nie wiem, co ten śmiechoznacza –zdaje się miły i nonszalancki, ale ma też jakieś głębsze znaczenie.Schylam się jeszcze bardziej, podpierając dłonią policzek, i spoglądam na zegar. Próbujęignorowaćwszystkie nienawistne spojrzenia i złośliwe komentarze, które reszta klasy kieruje w mojąstronę.Na przykład:Czemu ten cudowny, seksowny przystojny nowy chłopak, musi siedzieć kołotakiejwariatki?! Biedaczek.Wiem, że ta myślą Stacia, Honor, Craig i wszyscy pozostaliuczniowie.Tylko nie pan Robins, który prawie tak bardzo jak ja pragnie, by lekcja szybko sięskończyła.Podczas lunchu wszyscy rozmawiają wyłącznie o Damenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl