, AS - Smiertelny grzech, Ebooki z podarków 

AS - Smiertelny grzech

AS - Smiertelny grzech, Ebooki z podarków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Solomon AnnieŚmiertelny grzechZemsta! Edie Swann żyła żądzą odwetu, odkąd przed laty opuściła rodzinne miasteczko. Teraz wraca wyrównaćrachunki. Przywozi ze sobą listę nazwisk. Każdemu, kto się na niej znalazł, przekazuje niepokojący znak, że ma onna rękach krew. Jednak to, co spotyka ludzi z jej listy, przekracza jej zamiary i wyobrażenie...Rozdział IPrzybyła w nocy, wślizgując się do miasta jak cień. Ciemność była jej sprzymierzeńcem. Budziła przeszłość, tęmroczną otchłań pełną gniewu i tajemnic. Odtworzenie tamtych wydarzeń wymagało użycia czarnej magii.Fakt, że pojawiła się tu o północy, miał w sobie sporo ironii: podjechała na cmentarz, poza krąg ulicznych latarni, otradycyjnej godzinie duchów. Posuwała się przed siebie wolno, a drogę wskazywały jej gwiazdy, punkciki światła. Ipamięć.Tamtej nocy, przed laty, też świeciły gwiazdy, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi i przełamał ciszę na to, coprzedtem i potem. Usłyszała go przez zamknięte drzwi swojej sypialni, mimo że już od dawna powinna była spać.Ale czy można zasnąć, gdy ojciec został oskarżony i zaginął, a matka tonie we łzach rozpaczy?Zapamiętała ciemność za oknem, księżyc jak wąskie usta wygięte w uśmiechu, głosy dorosłych dudniące jak grzmot.I nagły krzyk matki.Nieludzki, zwierzęcy, rozdzierający, rozrywający wszechświat na strzępy. Krzyk tak dziki, że samo wspomnieniejeszcze dziś przyprawiało ją o dreszcz.Teraz nikt nie krzyczał. Nic nie zakłócało ciszy prócz szumu kół toczących się krętą cmentarną alejką biegnącąmiędzy grobami.7W końcu zwolniła. Zatrzymała się. Zgasiła silnik.I ruszyła drogą biegnącą między zmarłymi. Ostatnia rzecz, którą widziała w tym mieście. Ostatni obraz domu. Ipierwsze, co ujrzała po powrocie.Czarny anioł.Omiotła rzeźbę światłem latarki. Oczyma dziesięciolatki widziała odpychającą twarz. Dwadzieścia lat późniejstwierdziła, że w zamyśle to oblicze miało być przyjazne. Jednakże masywne, rozłożyste skrzydła, przysłaniającekamienną głowę nadawały rzeźbie wygląd nietoperza wampira.Ten anioł wywołał gorący spór. Chociaż odesłano ją do własnego pokoju, słyszała, jak matka i ciocia się kłócą.- To jest przerażające. Bezbożne - powiedziała jej ciocia. -Skaza na jego imieniu.- To oni go zniesławili, nie ja.- Jacy oni?- Nie wiem!- Nie możesz tego zrobić, Evelyn.- Już to zrobiłam. - Głos matki był ostry i pełen napięcia. - Będzie tam stał, dopóki hańba nie zostanie zmazana.Dopóki tego nie udowodnię.Dopóki tego nie udowodnię. Biedna matka.Tego nie można było udowodnić. Wszystko okazało się zbyt trudne, zbyt ciężkie. Jak samo życie.Pochyliwszy się, przesunęła palcami po kamiennej głowie. Zaschnięte błoto wypełniało litery wycięte w marmurze.Wyjęła scyzoryk i wydrapała brud, dmuchając, aby usunąć resztki.Charles Swanford.Cześć, tato.Przyjrzała się inskrypcji, choć wcale nie musiała jej czytać, Kdyż była wyryta w jej pamięci. „Ukochany mąż iojciec". I cytat: „Śpieszno im, by krew niewinną wytoczyć".Niewinna krew. Wyprostowała się i stanęła twarzą w twarz z uniołem. Jej ojciec i matka potrzebowali czarnegoanioła. Byli8słabi. Nieprzygotowani na trudności, jakie przygniotły ich w życiu. Wycofali się i ukryli. Uciekli. Umarli.Przybyła tu dla nich. Zgasiła latarkę, a ciemność spowiła ją jak całun. Edie wróciła. I wszystko naprawi.Rozdział 2Edie Swann. - Red McClure podniósł wzrok znad podania o pracę i spojrzał na Edie, która stała po przeciwnej stroniekontuaru.Wstrzymała oddech, nie wiedząc, czy jej nazwisko obudzi w nim jakieś skojarzenie. Czy je rozpoznał? Zastanawiałasię, czy używać prawdziwego nazwiska. Nie różniło się tak bardzo od tego, które nosiła, opuszczając Redbud, więcfałszywa tożsamość mogłaby jej się przydać. Ale używanie fałszywki nie było w jej stylu. Nie chciała wracać jakoktoś inny, pragnęła pojawić się tuż pod nosem całego przeklętego miasta, była pewna, że dwadzieścia lat dzieląceprzeszłość od dnia dzisiejszego musiało zatrzeć wspomnienia. Jak dotąd nie myliła się ani trochę.Red spojrzał na nią szczerze i przyjaźnie. Bez podtekstów. Miał poczciwą okrągłą twarz, budzącą zaufanie dobarmana. Jego wygląd zachęcał do zwierzeń.Ale od niej i tak niczego nie wyciągnie.- No dobrze.W „Redbud Gazette" znalazła ogłoszenie, że szukają pomocy do baru. Zastanawiała się, czy lokal nazwano na cześćmiasta, czy raczej właściciela. Kiedy tam dotarła i zobaczyła przerzedzoną, czerwoną czuprynę i piegowatą twarz,sprawa się wyjaśniła.Ponownie przestudiował jej podanie, chyba już po raz trzeci. Edie hamowała zniecierpliwienie.3- Dużo się kręciłaś - powiedział. - Nowy Jork, Boston, Chicago, St. Louis, Nashville.Wzruszyła ramionami.- Próbuję znaleźć mój eden.Rzuciła aluzję, czekając na jakiś znak, że została rozpoznana, ale nic takiego nie nastąpiło. Przeszył ją dreszczzadowolenia. Na dworze było gorąco, panowała ciężka, letnia, nasycona wilgocią duchota, a klimatyzowanepomieszczenie wydawało się przechłodzone na wskroś. Przyda się to, kiedy już zacznie pracować, ale w tej chwiliczuła, że chłód przenika odkryte ramiona, osłonięte jedynie obcisłą kamizelką.- I sądzisz, że znalazłaś go w Redbud? - W jego głosie brzmiało powątpiewanie.- Nigdy nie wiadomo. - Obdarzyła go czarującym uśmiechem, który zazwyczaj rezerwowała dla klientów.Zadziałało, jak zwykle. Podobnie jak kilka innych sztuczek, które miała do sprzedania. Opieranie łokci na kontuarzei pochylanie się do przodu, aby dekolt był bardziej widoczny.- To dobre miejsca. - Stuknął palcem w kartkę, mając na myśli listę barów, w których wcześniej pracowała. - Znamniektóre. Oczywiście, ze słyszenia. Ale byłem w Sassafrass w Nashville. Niezły lokal. Tutaj tego nie znajdziesz. Tolokal dla najbliższych sąsiadów. Okoliczna klientela.Bar dla sąsiadów to pewna przesada, zważywszy że przybytek znajdował się na skraju miasta, prawie kilometr odfabryki Hammerbilt HVAC. Jedynymi sąsiadami byli kierowcy ciężarówek dostarczający stalowe pokrycia dachowei robotnicy płynący stałym strumieniem, bez których Red's nie przeżyłby ani chwili.- Tego właśnie szukam. - I aby uwiarygodnić swoje słowa, rozejrzała się po barze. Bałaganiarskie zbiorowisko stoli-ków ulokowanych pod ścianami i na środku, stołki przy kontuarze. Wszystko upchnięte w ponure pomieszczenie,ciemne i tak chłodne, że można by się tam poddać hibernacji. - Wygodne4miejsce. Jestem już zmęczona wędrowaniem. Trzydzieści miast w ciągu kilku miesięcy. Czas zapuścić korzenie.- I wybrałaś Redbud? - Nikomu przy zdrowych zmysłach nie wpadłoby do głowy, żeby zamieszkać w tej mieścinieprzy drodze. Zwłaszcza gdyby miał wybór, a ona na pewno miała.Roześmiała się. Wcześniej przygotowała sobie odpowiednią historyjkę.- Prawdę mówiąc, to Redbud wybrało mnie. Miałam kłopoty z motorem i musiałam wybulić co nieco na naprawę. Zresztą kasy nie dojechałabym dalej niż do Redbud.- Wracając do pracy, to masz niezłe papiery.- Więc jak będzie? Ściągnął usta.- Umiesz zrobić, hm... któryś z tych jabłkowych martini? Zamilkła. Przypuszczała, że nie było tu zbyt wielu chętnychna mieszane drinki.- Zrobię jabłkowego killera.Przeskoczyła na drugą stronę kontuaru. Rozejrzała się za wódką i jabłkowym schnappsem. Pierwsze znalazła,drugiego nie. Zapytała.Właściciel baru, czerwony na twarzy, powiedział:- Nie ma. Tutaj tego nie zamawiają. Tylko...- ...chciałeś sprawdzić, czy znam się na rzeczy? Przytaknął.- Okej. Daj mi sekundę.Zrobiła szybki przegląd półek, znalazła trochę brandy, a w lodówce kartonik soku jabłkowego dla dzieci i cytrynę.Wymieszała drinka z lodem, dodała odrobinę wódki i wlała napój do staromodnej szklanki, dekorując skręconymplasterkiem cytryny. Następnie przygotowała drugiego drinka z piwem imbirowym i wlała go do wysokiej szklanki.- Kwitnąca jabłoń. Kwitnąca jabłoń z bąbelkami. Przesunęła drinki w jego stronę. Kiedy próbował, znalazłabutelkę likieru kakaowego, zdmuchnęła z niej kurz, zmieszała11 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl