,
Atest 7-2009Atest 7-2009, BHP, Atest 2009
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Egzamin państwowy dla behapowców Na strategię poczekamy… lata System pierwszej pomocy OCHRONA PRACY 7/2009 ISSN 1230–4700 • Nr indeksu 333115 • Nakład 7000 egz. • Cena 17 zł (w tym 0% VAT) • Wydawnictwo SIGMA-NOT 46 7 | 2009 www.atest.com.pl 07 w numerze 1 ludzie i wydarzenia Muzeum w fabryce, fabryka w muzeum Robert Kozela Na zachodzie Europy popularne są muzea techniki, w któ- rych o określonych porach uruchamiane są pewne urządzenia (np. prasy drukarskie). Podczas takich pokazów można zaob- serwować pracę sprzed kilkudziesięciu czy kilkuset lat. Wyjąt- kowym pod tym względem jest muzeum funkcjonujące w Czę- stochowskich Zakładach Przemysłu Zapałczanego, które są naj- starszą zapałczarnią w Polsce. 38 konferencje 16 Z maszynami ciągle problem Roman Kwiatkowski 2 0 Ochrony indywidualne 7 | 2009 (746) 2 Teksty‑preteksty 3 Sami niezastąpieni Jerzy Knyziak technologie i bezpieczeństwo 4 Czy bać się stacji bazowych? Wojciech Wiktorowski 30 Skutki reklasyikacji substancji niebezpiecznych do systemu GHS Bolesław Hancyk 6 2 Operator zgrzewarki dielektrycznej Iwona Romanowska‑Słomka komentarze 1 4 Kadry decydują o wszystkim Robert Kozela organizacja i ekonomika 24 Nowości dla użytkowników komputerów Zbigniew Jóźwiak Na okładce: prof. Zygmunt Niczyporuk kierownik Katedry Zarządzania Środowiskiem i Bezpieczeństwem w PŚ przepisy i normy 1 2 Na bieżąco… 27 Materiały niebezpieczne pod względem pożarowym (4) Adam Siatka 5 5 Nowe spojrzenie na systemy zarządzania jakością 5 7 Nowe przepisy bhp i prawa pracy 5 8 Porozumienie – to nie uzgodnienie 5 9 Spór o pieniądze ze sprzedaży ośrodka wczasowego wypadki i awarie 44 Wypadek przy pracy? Krzysztof Adamski reportaż 4 6 System pierwszej pomocy Roman Kwiatkowski Fotograia: Piotr Witosławski nauka i praktyka 49 Lista kontrolna czynników ryzyka dla kobiet w ciąży i karmiących piersią Małgorzata Majka ludzie i wydarzenia 8 Egzamin państwowy dla behapowców 17 Kto jest kim w ochronie pracy: Małgorzata Sikorska 4 2 Benzen Ryszard Szozda edukacja 52 Salezjańska Wyższa Szkoła Ekonomii i Zarządzania w Łodzi bhp w szkole 3 3 Turystyka szkolna Bronisław Bieś informacje 13 Na strategię poczekamy... lata 2 1 Obradowała Kapituła ZŁOTYCH SZELEK Jerzy Knyziak 3 2 Głosy z Polski stałe rubryki 7 Wydarzenia 10 Technika na co dzień 3 5 Listy 36 Redakcja odpowiada 37 Klub stałego czytelnika 4 8 Bhp w sieci targi 18 Salonik na targach Zoia Lejko Wkładka Maszyny – Lista kontrolna Atest – Ochrona Pracy 7 | 2009 teksty‑preteksty 2 Na oślep W myśl przepisu § 295 rozporządzenia ministra infrastr uktu‑ ry w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpo‑ wiadać budynki i ich usytuowanie, skrzydła drzwiowe wyko‑ nane z przezroczyst ych tal i pow inny być ozna kowane w spo‑ sób widoczny. Cel przepisu jest jasny – szklane drzwi mają być widoczne dla wchodzącego, aby się od nich – z uszczerb‑ k iem d la zdrow ia – nie odbił. Okazuje się, że drzw i ta k ie mo‑ gą stworzyć zagrożenie z jeszcze innego, dość nieoczekiwa‑ nego powodu. Informuje o tym „Polska – Głos Wielkopolski” z 28.04.br. ( „Szk lana pułapk a w Star y m Browarze”). Przy pad‑ ki zderzenia klienta opuszczającego centrum handlowe „Sta‑ r y Browar” w Poznaniu z automat ycznie rozsuwany mi szk la‑ nym drzwiami są bardzo częste. Drzwi są prawidłowo ozna‑ kowane i sterowane fotokomórką. Tyle tylko, że otwierają się zby t wolno. K lient zmierza do drzw i, spodziewając się, że gdy do nich dojdzie, zdążą się otworzyć. Tymczasem nie – otwie‑ rają się w chwilę później. Spóźniony releks fotokomórki? Gdzie był koordynator? Cały świat zna historię z odgryzieniem przez Mike Tysona ucha Evanderowi Hollyieldowi. Mniej może znany jest przy‑ padek, ja k i zdarzył się na jednej z kra kowsk ich budów, o czy m doniósł w maju br. (za PAP‑em) portal Wirtualna Polska. Do‑ szło do konliktu pomiędzy dwiema ekipami budowlanymi. Jedna ocieplała budynek, druga zakładała instalację odgro‑ mową. Wskutek braku koordynacji robót, ekipa ocieplająca położyła styropian wcześniej, co uniemożliwiło drugiej eki‑ pie zamocowanie do ściany insta lacji. Elektr yk zaczą ł odr y wać styropian, w efekcie doszło do sprzeczki, a następnie do bój‑ ki, podczas której elektryk odgryzł część ucha pracowniko‑ wi ekipy ocieplającej. Sprawa traiła do prokuratury. Zgodnie z art. 208 kodeksu pracy, jeśli w tym samym miejscu wykonu‑ ją prace pracownicy różnych irm, pracodawcy mają obowią‑ zek wyznaczyć koordynatora sprawującego nadzór nad bhp wszystkich pracowników, a także ustalić zasady współdziała‑ nia uwzględniające sposoby postępowania w przypadku wy‑ stąpienia zagrożeń dla zdrowia lub życia pracowników. W tym przypadku koordynatora nie było, albo może był, ale się nie spisał. Bo – jak widać – zagrożenie dla zdrowia wystąpiło, cho‑ ciaż może nie takie, jakie miał na myśli ustawodawca. Nowy obowiązek? W „Gazecie Praw nej” nr 69/09 uk azał się tekst pod dość dziw‑ nym tytułem „Chory na gruźlicę pracownik musi się leczyć”. Dlaczego akurat pracownik? W myśl przepisów ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaź‑ nych u ludzi, obowiązkowemu leczeniu w okresie prątkowa‑ nia podlegają wszystkie osoby chore na gruźlicę, nie tylko pracownicy. Jeszcze bardziej zaskakujący lead jest poprze‑ dzający artykuł: „Pracodawca zatrudniający osoby, które by‑ ły leczone z powodu gruźlicy, musi je obowiązkowo skiero‑ wać na badania kontrolne”. Obowiązek musi z czegoś wy‑ nikać. Wspomniana ustawa obowiązku takiego nie określa. W kodeksie pracy nie ma żadnych przepisów dotyczących gruźlicy. „Gazeta Prawna” źródłem prawa pomimo wszystko nie jest. Zatem o co tu chodzi? Odpowiedź daje lektura koń‑ cowych akapitów tekstu. Chodzi po prostu o najzwyklejsze badania kontrolne, którym – jak to stanowi art. 229 § 2 ko‑ deksu pracy – podlega pracownik w przypadku niezdolności do pracy, trwającej dłużej niż 30 dni, spowodowanej choro‑ bą. Każdą chorobą! Nie chcą robić za husarzy? Jak informuje „Gazeta Wyborcza” nr 98/09 („Żołnierz mdleje i d źga w kościele”), żoł nierze kompanii honorow ych w yk ręca‑ ją się, ja k mogą, od uczestnict wa w nabożeńst wach wew nątrz kościołów. Uzasadnienie: w zamkniętym pomieszczeniu, ja‑ kim jest kościół, jest duszno i zdarzają się wypadki omdleń żołnierzy stojących dłuższy czas w postawie zasadniczej. Po‑ dobno zdarzało się, że podczas upadku trącącego przytom‑ ność żołnierza dochodziło do zranienia bagnetem stojące‑ go obok kolegi. Sprawa znana jest kierownictwu MON, któ‑ re potwierdza istnienie zagrożenia i uważa, że ograniczenie udziału wojska w nabożeństwach jest z tego powodu uzasad‑ nione. Przeciwnego zdania jest grupa posłów PIS z Lubelsz‑ czyzny, uważająca, że: „Takie decyzje (o nieuczestniczeniu – TP) są szkodliwe dla wychowania patriotycznego i pamięci historycznej. Uczestnictwo wojska w mszach oddaje szacu‑ nek dla bohaterów walk o niepodległość. Wychowuje nie tyl‑ ko społeczeństwo, ale też wojsko”. Z kolei pewien oicer z Lu‑ blina twierdzi, że zagrożenie zranieniem bagnetem to tylko pretekst. A tak naprawdę chodzi o to, że każda gmina i każ‑ da paraia chce mieć na swojej uroczystości orkiestrę, sztan‑ dar i kompanię honorową. A akurat na Lubelszczyźnie rocz‑ nic wszelakich bitew jest szczególnie dużo. I żołnierze ma‑ ją już tego po prostu dosyć. Nasuwa nam się w tym miejscu pewna releksja historyczna. Pod koniec XVII wieku husaria ta k straciła na znaczeniu militar ny m, że w działaniach bojo‑ wych nie była już używana, a jedynie uświetniała swą obec‑ nością uroczystości kościelne, między innymi pogrzeby róż‑ nych dostojników. Zaczęto ją nawet nazywać wojskiem po‑ grzebowym. Serialu o wybuchowym emerycie ciąg dalszy Pisaliśmy w nr 5/09 „Atestu” o zdenerwowanym emerycie, który skierowanymi do urzędniczek ZUS‑u słowami „was to tylko wysadzić” napytał sobie kłopotów, bo wytoczono mu sprawę kar ną. O da lszy m ciąg u tej spraw y poinfor mował Teleexpres w dniu 14 maja br. Otóż ów emeryt został uznany przez sąd winnym zarzucanego mu czynu, z tym, że nie wy‑ dano wyroku, lecz postanowienie o warunkowym umorzeniu postępowania. Co – jak wiadomo – wiąże się z określonymi skutkami inansowymi dla oskarżonego. Sąd uznał, że pra‑ cownice ZUS‑u miał y prawo poczuć się zagrożone. Obrona za‑ powiedziała apelację, czekamy zatem na ciąg dalszy. A.S. 7 | 2009 www.atest.com.pl 3 Sami niezastąpieni K iedyś mówiło się i pisało o rezer- ale taki stan rzeczy nie powinien im przeszkadzać w budowaniu rezerw ka- drowych – wyznaczaniu ludzi przewi- dzianych do funkcji zastępców szefa PIP czy dyrektorów oddziałów i analo- gicznych funkcji w okręgach. Na stabil- nej kadrze kompetentnych zastępców i dyrektorów opiera się potęga insty- tucji. Coraz bardziej jestem przekona- ny, że funkcje szefów w ważnych urzę- dach pow inny mieć chara kter polit yczny, podkreślam polityczny, a nie kumpel- ski, jak było we wspomnianych na wstę- pie przypadkach Orlenu czy PGNiG. Się- gnę do przykładu z książki Małgorza- ty Szejnert pt. „Wyspa klucz”, przedsta- wiającej z naukową precyzją okoliczno- ści związane z funkcjonowaniem Ellis Island – w yspy obok Manhattanu, przez którą przeszło blisko 90% imigrantów docierając ych z całego św iata do Stanów Zjednoczonych. W historii w yspy odno- towano kilkunastu szefów urzędu imi- gracyjnego; każdy miał nieco inny styl działania, ale każdy dołożył swoją ce- giełkę do rozwoju tej instytucji. Komi- sarzy wyspy mianował zawsze kolejny prezydent USA, gwarantujący zarazem poparcie i pomoc swojemu nominatow i. To było naturalne, nikogo nie dziwiło, ale trzeba podkreślić, że siłę wyspy sta- nowili jej urzędnicy, z których wyłania- no kierowników różnych szczebli. W „Bilansie otwarcia” przygotowa- nym dla Głównego Inspektora Pracy znaleźć można kilka interesujących spostrzeżeń dotyczących polityki ka- drowej: polityki naboru, organizowa- nia konkursów na szefów oddziałów itd. Nie ma jednak propozycji tworze- nia rezerw kadrowych – przygotowy- wania kandydatów do pełnienia bar- dziej odpowiedzialnych funkcji. Czyż- by zastępcy i dyrektorzy departamen- tów musieli być również niespodzian- ką, podobnie jak nominacja szefa? Roz- sądek podpowiada, że szef (szefowa) po- winien pozostawić po sobie następców, którzy dobrze będą kontynuować jego działania. Wygląda na to, że wychowy- wanie następców nie jest modne. Jak długo jeszcze? wach kadrowych. W ostatnich la- tach ten ter min okazy wał się ma- ło przydatny, bo powołania na wysokie stanowiska bywały nieoczekiwane na- wet dla ludzi zorientowanych w polity- ce. Termin „rezerwy kadrowe” w cza- sach rewolucji gospodarczej okazywał się nieprzydatny i ten stan rzeczy trwa do dziś. Wielka polityka splata się cią- gle z powiązaniami inansowymi, zależ- nościami rodzinnymi, znajomościami. Dlatego nikogo nie dziwi, że prezes NIK, bez żadnego dośw iadczenia w zarządza- niu gospodarką zostawał szefem Orlenu, a astronom był powołany na szefa kon- cernu zajmującego się dystrybucją gazu (PGNiG). A przecież są to spółk i g iełdowe o strategicznym znaczeniu dla bezpie- czeństwa państwa. A co dopiero dzieje się w innych instytucjach. Każdy z czy- telników mógłby wskazać na przyk łady takich zaskakujących nominacji ze swo- jego regionu. Wbrew pozorom rezerwy kadrowe to nie wymysł socjalistyczny, ale elementarz wiedzy na temat human resources . W klasycznych tekstach z tej dziedziny można przeczytać, że w każ- dej prawidłowo zarządzanej instytucji (w tym w ministerstwie, w instytucie) powinna istnieć tzw. księga sukceso- rów kadry co najmniej z trzema kan- dydatami na każde ważne dla instytu- cji stanowisko. Ale nie uzdrawiajmy od razu Rzeczy- pospolitej, zajmijmy się kadrami w na- szej dziedzinie. Istnieje k ilka najwa żniej- szych instytucji, które składają się na wi- zerunek polityki państwa w tym zakre- sie. Z wyjątkiem inspekcji pracy tworzą one układ bardzo stabilny, niezmienny właściwie przez dziesięciolecia. Jednak i zmiany w PIP mają charakter ograni- czony w zasadzie do głównego stano- wiska. Względem naszych branżowych instytucji nikt nie przejawia żadnych szczególnych oczekiwań. Są to stanowi- ska mało atrakcyjne dla polityków, ale przecież niezbędne w każdym cywilizo- wanym państwie. Brak zainteresowania nimi ludzi spoza środowiska powoduje, że pokutują w nich układy personalne Jerzy Knyziak Redaktor naczelny W każdej prawidłowo zarządza- nej instytucji (w tym w minister- stwie, w instytucie) powinna ist- nieć tzw. księga sukcesorów kadry co najmniej z trzema kandydata- mi na każde ważne dla instytucji stanowisko. nie tyle sprzed lat, co wręcz sprzed dzie- sięcioleci. W tym stanie rzeczy nikomu nie przychodzi do głowy tworzenie re- zerw kadrowych, to znaczy typowanie i przygotowywanie ludzi, którzy mogli- by przejąć zadania obecnych kierowni- ków. Niedawno odszedł na emeryturę, po dziewiętnastu latach zatrudnienia w resorcie pracy, dyrektor departamen- tu war unków prac y, a ostatnio naczelnik wydziału ochrony pracy. Nie słyszałem o uroczystym pożegnaniu. Trzeba przy- pomnieć, że miał on bardzo trudną ro- lę – z niewielkim zespołem przygoto- wywał w gruncie rzeczy politykę pań- stwa w zakresie ochrony pracy, zajmo- wał się m.in. harmonizacją przepisów krajow ych z unijny mi. W tej działa lności zdarzały się potknięcia, za które kilka- krotnie krytykowaliśmy dyrektora. Mi- mo wszystko nasza redakcja doceniła jego wielki wkład a Kapituła ZŁOTYCH SZELEK przyznała mu w roku ubiegłym nasze najważniejsze wyróżnienie. Ostat- nio jednak długo musieliśmy dowiady- wać się kto przejął jego zadania. Kilka innych instytucji centralnych w naszej dziedzinie znajduje się w sy- tuacji bardzo podobnej; brak w nich cał- kowicie kadry rezerwowej. Kolejni sze- fowie PIP ż y ją na „r uchomych piaskach ”, Atest – Ochrona Pracy 7 | 2009 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|