, AKADEMIA WAMPIRÓW 03 - POCAŁUNEK CIENIA - MEAD RICHELLE, notatnik, Akademia wampirów 

AKADEMIA WAMPIRÓW 03 - POCAŁUNEK ...

AKADEMIA WAMPIRÓW 03 - POCAŁUNEK CIENIA - MEAD RICHELLE, notatnik, Akademia wampirów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RICHELLE MEADPOCAŁUNEK CIENIAAkademia WampirówROZDZIAŁ PIERWSZYDELIKATNIE WODZIŁ PALCAMI po moich plecach. Jego dotyk sprawiał, że drżałam. Powoli, bardzo powoli przesuwał dłonie w dół ciała, aż zatrzymały się na biodrach. Poczułam muśnięcie warg tuż za uchem. Całował mnie w szyję, a potem niżej, jeszcze niżej…Poczułam na ustach jego wargi. Całowaliśmy się i tuliliśmy coraz mocniej. Krew płonęła mi w żyłach, nigdy nie byłam bardziej żywa niż w tej chwili. Kochałam go, kochałam Christiana tak mocno, że…Christiana?Christian… Nie.Zrozumiałam, co się dzieje. Wkurzona nie na żarty, jednocześnie nadal tkwiłam w jego ramionach, jakby to mnie dotykał i całował. Nie mogłam się wyrwać. Zbyt silnie połączona z Lissą, przeżywałam to samo, co ona.Dosyć. To się nie dzieje naprawdę, nie ma cię tam. Uciekaj. Logika zawiodła: jak miałam się skupić, skoro cała płonęłam i drżałam?Nie jesteś nią. To ciało nie należy do ciebie. Uciekaj.Jego usta. Na całym świecie nie istniało nic oprócz nich.To nie jest on. Uciekaj.Pocałunki smakowały tak samo, całował mnie tak jak…Nie, to nie Dymitr. Wiej stąd!Imię Bielikowa podziałało jak kubeł zimnej wody. Wyrwałam się.Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Nagle zrobiło mi się duszno. Zaczęłam wierzgać nogami, usiłując zrzucić z siebie kołdrę, lecz w efekcie jeszcze bardziej zaplątałam się w pościel. Serce biło mi jak szalone. Próbowałam uspokoić oddech i powrócić do rzeczywistości.Wiele się zmieniło. Dawniej atakowały mnie senne koszmary Lissy. Teraz uczestniczyłam w jej życiu seksualnym. Różnica zasadnicza. Na jawie jakoś sobie radziłam i nie dopuszczałam do głosu przeżyć przyjaciółki. Tym razem Lissa i Christian nieumyślnie mnie przechytrzyli. We śnie byłam bezbronna, moje ciało odbierało jej intensywne doznania przez łączącą nas psychiczną więź. Nie miałabym takich problemów, gdyby znajdowali się teraz w swoich łóżkach i spali jak normalni ludzie.„Boże”. Ziewnęłam, opuszczając nogi na podłogę. „Nie mogli zaczekać do rana?”Co gorsza, nadal czułam się nieswojo. Teoretycznie nic się nie stało. Christian nie dotykał mojej skóry, nie mnie całował. A jednak ciało mówiło coś innego. Tęskniłam za jego ciepłem. To idiotyczne, ale rozpaczliwie pragnęłam, żeby ktoś mnie dotknął, choćby przytulił. Z pewnością jednak nie Christian. Powróciło wspomnienie pocałunków. Półśpiąca kojarzyłem je z Dymitrem.Wstałam z trudem i przeszłam się chwiejnie po pokoju. Ogarnął mnie smutek. Czułam się kompletnie pusta. By jakoś przełamać ponury nastrój, w samym szlafroku i kapciach poszłam do łazienki na korytarzu. Opłukałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Moje odbicie patrzyło ponuro zaczerwienionymi oczami. Miałam potargane włosy. Powinnam wrócić do łóżka, ale przeszła mi ochota na sen. Wolałam nie ryzykować. Potrzebowałam czegoś, co mnie orzeźwi i zatrze niemiłe wspomnienia.Po wyjściu z łazienki ruszyłam bezszelestnie, na palcach w stronę schodów. Na parterze dormitorium panowała cisza. Dochodziło południe, czyli środek nocy dla wampirów żyjących w ciemnościach. Wyjrzałam zza drzwi i przeszukałam wzrokiem hol. Nie zauważyłam nikogo, oprócz ziewającego recepcjonisty za biurkiem. Przeglądał od niechcenia jakieś czasopismo. Pomyślałam, że lada moment zaśnie i głowa opadnie mu na ladę. Moroj skończył lekturę, ziewnął po raz drugi, zakręcił się na fotelu obrotowym, rzucił gazetę na biurko i sięgnął po inną.Wykorzystałam chwilę, gdy był odwrócony tyłem, i przebiegłam korytarzem do podwójnych drzwi prowadzących na zewnątrz. Modliłam się w duchu, żeby nie zaskrzypiały. Uchyliłam jedno skrzydło i wymknęłam się z budynku. Udało się. Recepcjonista mógł poczuć zaledwie lekki powiew chłodnego powietrza.Gdy stanęłam na dworze w świetle dnia, poczułam się jak wojowniczka ninja.Zimny wiatr uderzył mnie w twarz. Tego właśnie potrzebowałam. Bezlistne gałęzie drzew kołysały się, uderzając o kamienny mur dormitorium. Promienie słoneczne padały na mnie migotliwie, jak światła w dyskotece. Skrzywiłam się, bo raziły mnie w oczy, napominały, bym wracała. Opatulona szczelnie szlafrokiem, okrążyłam węgieł budynku. Między dormitorium a salą gimnastyczną znalazłam zaciszne miejsce, w którym mogłam posiedzieć chwilę w spokoju. Błoto zalegające chodnik przyklejało się do kapci, ale co z tego?Typowy ponury dzień w górach Montany. Rześkie powietrze otrzeźwiło mnie, przepędzając resztki wspomnień o miłosnym uniesieniu, w którym bez własnej woli brałam udział. Znowu byłam sobą. Wolałam trząść się z zimna, niż rozpamiętywać dotyk dłoni Christiana. Przystanęłam wpatrzona bezmyślnie w grupę drzew i nagle ogarnęła mnie złość natamtych dwoje. Pomyślałam z goryczą, że nie przejmują się nikim ani niczym. Lissa często napomykała, że chciałaby odbierać moje myśli i uczucia. W istocie nie miała pojęcia, czym to grozi. Nie wiedziała, co przeżywam, kiedy atakują mnie jej myśli, kiedy nasza więź wymusza udział we wszystkim, czego doświadcza moja przyjaciółka. Do tego wszystkiego Lissa wiodła szczęśliwe życie miłosne, podczas gdy ja byłam pogrążona w rozpaczy. Nie zdawała sobie sprawy, czym jest niespełnione uczucie, tak silne, że aż boli, bo nie można go zrealizować ani nawet wyrazić. Tłumiłam je, jak czasem robimy to ze złością, która zaczyna zjadać nad od środka, dręczy tak bardzo, że mamy ochotę krzyczeć i kopać.Nie, Lissa nie miała pojęcia co czuję. Nie zamierzałam jej tym obarczać. Niech sobie dalej przeżywa romantyczne chwile, nie wiedząc, jaki ból mi sprawia.Zaczęłam sapać z wściekłości na Lissę i Christiana za ich słabość do nocnych igraszek. Zazdrościłam im miłości, której sama zostałam pozbawiona. Usiłowałam zdusić w sobie gniew, zdławić zawiść wobec najlepszej przyjaciółki.- Jesteś lunatyczką? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się gwałtownie. Dymitr patrzył z zaciekawioną i lekko rozbawioną miną. Ciekawe, właśnie w chwili gdy roztrząsałam swoje problemy miłosne, ich źródło niezauważenie samo mnie odnalazło. Nie słyszałam, kiedy się zbliżył, i teraz niechętnie rozstałam się z moim wyobrażeniem o sobie jako wojowniczce ninja. Od razu skarciłam się w duchu za zaniedbanie. Co by mi szkodziło uczesać się przed wyjściem? Pospiesznie przygładziłam ręką zmierzwione włosy, chociaż czułam, że jest już za późno na ten gest. Moje długie loki musiały wyglądać jak wielkie ptasie gniazdo.- Sprawdzam system bezpieczeństwa w dormitorium - rzuciłam. - Nawala.Strażnik uśmiechnął się lekko. Trzęsłam się z zimna i nie mogłam nie zauważyć długiego, ciepłego skórzanego płaszcza, w który był ubrany. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mnie nim okrył.- Na pewno bardzo zmarzłaś. - Zupełnie jakby czytał w moich myślach. - Włożysz mój płaszcz?Potrząsnęłam głową, nie wspominając też o tym, że stopy mi zgrabiały na kość.- Nie jest mi zimno. Co tu robisz? Też sprawdzasz zabezpieczenia?- Przeciwnie. Mam wartę. Strażnicy na zmianę patrolowali teren szkoły, kiedy wszyscy spali.Strzygi, czyli martwe wampiry, czyhające na życie morojów, takich jak Lissa, nie polowały w świetle dnia. Problemy sprawiali jednak sami uczniowie, którzy często wyślizgiwali się poza teren Akademii.- Gratuluję - odparłam. - Cieszę się, że dzięki mnie utwierdziłeś się we wzorowej czujności. Lepiej już pójdę.- Rose. - Dymitr chwycił mnie za ramię. Mimo mrozu ogarnęła mnie fala gorąca. Natychmiast mnie puścił, jakby i on poczuł to samo. - Powiedz, co tu robiłaś.Znałam ten jego ton, nie przyjąłby do wiadomości wykrętów, więc powiedziałam prawdę.- Miałam zły sen. Wyszłam zaczerpnąć powietrza.- Tak po prostu wyszłaś. I nie przeszło ci przez myśl, że łamiesz reguły? Zapomniałaś również o ubraniu.- Tak - mruknęłam. - To jest chyba pełny obraz sytuacji.- Och Rose. - W głosie Dymitra wyczułam rezygnację. - Nigdy się nie zmienisz. Najpierw Działasz, potem myślisz.- Wiesz, że to nieprawda - zaprotestowałam. - Zmieniłam się. Nawet bardzo.Oczy strażnika pociemniały, znikło rozbawienie, wydawał się zmartwiony. Przyglądał mi się dłuższą chwilę. Czasami miałam wrażenie, że jego wzrok przenika moją duszę.- Masz rację. Zmieniłaś się.Przyznał to ze smutkiem. Pewnie myślał o wydarzeniach sprzed trzech tygodni, kiedy razem z grupką przyjaciół wpadłam w sidła strzyg. Cudem uszliśmy z życiem. Niestety nie wszyscy. Mason, mój dobry kumpel, zakochany we mnie do szaleństwa, został zabity. Pomściłam jego śmierć, ale nigdy sobie nie wybaczę, że zginał.Tamte wydarzenia położyły się cieniem na moim życiu. Wszyscy uczniowie i personel Akademii popadli w przygnębienie. Ja śmierć Masona przeżyłam jako osobisty dramat.Przyjaciele zaczęli to zauważać. Nie chciałam, żeby Dymitr się o mnie martwił, więc udałam, że jego uwagę biorę za żart.- Spokojna głowa. Niedługo mam urodziny. Kiedy skończę osiemnaście lat, będę już oficjalnie dorosła, prawda? Na pewno obudzę się tego ranka jako dojrzała kobieta.Jak oczekiwałam, nieznacznie się uśmiechnął.- Tak, nie wątpię w to. Twoje urodziny wypadają, zdaje się, za miesiąc?- Dokładnie za trzydzieści jeden dni - sprostowałam.- Z pewnością nie odliczasz godzin ani minut. Wzruszyłam ramionami, a on się roześmiał.- Rozumiem, że spisałaś listę prezentów. Na dziesięć stron bez odstępów? Według hierarchii ważności.Dymitr nie przestawał się uśmiechać. Odprężył się i był szczerze rozbawiony, cozdarzało mu się bardzo rzadko.Chciałam rozśmieszyć go jeszcze bardziej, ale w tej samej chwili stanęli mi przed oczami Christian i Lissa. Powróciło uczucie smutku i pustki. Moje marzenia o nowych ciuchach, iPodzie i innych prezentach wydały mi się trywialne. Jak to się stało, że gadżety przestały się dla mnie liczyć? Marzyłam tylko o jednym. Boże, jakże ja się zmieniłam.- Nie - odparłam cicho. - Nie mam żadnej listy. Przechylił głowę, a długie włosy opadły mu na twarz. Miał brązowe włosy, tak jak ja, lecz moje były ciemniejsze. Chwilami wydawały się zupeł... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl